Wynurzenia emerytki
Fajne jest to, że pisząc w przestrzeń można sobie po prostu pogadać.
Radykalna zmiana trybu życia – czytaj: emerytura - wywołuje niestety szok, nawet jeśli się wydaje, że jesteśmy na to przygotowani, a nawet oczekujemy i cieszymy się z tego faktu.
Szczęśliwi ci, którzy kochają dzieci swoich dzieci, uwielbiają zwiedzać, podróżować, spotykać się z tymi samymi przyjaciółkami od 50 lat lub lubią poznawać nowych ludzi (emerytów!), a przy tym mają na to zdrowie i kasę. Organizują sobie natychmiast czas, wytyczają cele na teraz, planują na później i wynajdują sobie kolejny „kierat” i czas leci.
Ważna też jest kwestia zdrowia, bo jak na zawołanie może się posypać,również powstaje problem pieniędzy. Prawdą jest, że od pierwszego dnia emerytury, pieniędzy jest mniej, a nawet dużo mniej niż do tej pory, a czasami dramatycznie mniej.
Osoby, które nie mogą, nie chcą, nie potrafią, prowadzić trybu życia angażując się w pomoc dzieciom, wyjeżdżać na wycieczki, spotykać się z innymi, kształcić, uprawiać sport itp. – mają poważny problem sami ze sobą - bowiem codzienność przytłacza pustką.
Odczucie odtrącenia, tęsknoty wręcz, narasta – znajomi ludzie z pracy, najpierw dzwonią, a z upływem czasu coraz mniej aż w ogóle.
Poczucie „niezastąpienia w pracy” jest tak wielkie, że na skutek życiowej zmiany (emerytury), powstaje uczucie niedosytu, żalu i zdziwienia. Każdemu bowiem wydaje się - obojętne jaki zawód wykonywał, jakie stanowisko zajmował - że bez niego, to nic nie potrafią w pracy zrobić, a odczucie „wpływania” na wszystko wokół nas jest niezwykle miłe i pożądane, łechce nasze ego, daje wielką satysfakcję.
W końcu przychodzi ten dzień kiedy dotychczasowe życie się kończy, a my wiemy i czujemy, że nasz potencjał zostaje po prostu zmarnowany - umiejętności, wiedza, radzenie sobie w każdej sytuacji, doświadczenie – a tu nikt, nagle nas nie potrzebuje – ani szef, ani nikt inny.
A na dodatek mamy tyle lat ile mamy, a urok osobisty pozostał na fotografiach.
Prawda jest okrutna, okazuje się, że nie jesteśmy nie zastąpieni, że bez nas wszystko działa – oczywiście gorzej – a znajomi z pracy nie interesują się naszym życiem już w ogóle.
A my nagle teleportujemy się do całkiem innego, nieznanego świata.
Jednak brak zainteresowania innych ludzi, koleżanek, kolegów z pracy z dnia na dzień, wydaje się, że jest czymś naturalnym. Przecież każdy orze jak może i idzie dalej – swoim życiem.
Można zadać sobie pytanie – czy mnie(nas) interesuje/interesowało życie tych wszystkich innych ludzi, koleżanek i kolegów z pracy, czy naprawdę brakuje nam ich na co dzień.
Tak naprawdę, to większość z nich, nas nigdy nie interesowała, wielu z nich nie można było znieść, wkurzali, robili nam różne numery świadomie lub nie, a ile krwi napsuli….
Więc w czym problem? Wydaje się, że go nie ma – fakt, że przyzwyczajenie jest silniejsze niż rozsądek. Rada jest oczywista – odwyk.
Dobrą stroną tej sytuacji (emerytury) jest coś - co jest najważniejsze w życiu przynajmniej dla mnie – a mianowicie poczucie wolności – w końcu go mam!
Pracując jesteśmy niewolnikami czasu, zasad lub ich braku, humorów i ambicji innych, możliwości, talentów lub ich braku.
A tu proszę – jestem panią swego losu w codzienności – na nowej "Planecie", a to też może być ciekawym doświadczeniem i wyzwaniem.